Translate

niedziela, 31 stycznia 2010

Tamira...:)

Jak zwykle nie udało nam sie uchronić przed przeziębieniem, wirusem grypy czy Bóg wie czym co nas dopadło.Wiec kichamy prychamy i ogółem siedzimy w domu ;) tzn ja z dziećmi i żeby nie było nam nudno ciągle cos majstrujemy :)

Moje małe pociechy pokochały filcowanie już prawie tak mocno jak ja :D Robili wczoraj kuleczki filcowe na mokro...oczywiście ja tez robiłam ....;) I mieliśmy tyle zabawy z mydlinami i nadawaniem kształtu ze nie mogłam ich oderwać nawet do jedzenia (pochwale sie nimi sie w najbliższej przyszłości :D ) Choć nie wiem czy autorskie kuleczki moich dzieci zostaną mi wypożyczone ;)

W każdym razie jak już postawiłam moim maluchom banki i ułożyłam do spania rozchorowane towarzystwo.. to zabrałam się do mojej dłubaniny :) Nawet nie wiecie ile mam tego pozaczynanego...:O !!!! Wyciągnęłam dosłownie wszystko bo chciałam podgonić trochę i zobaczyć na jakim etapie sa te prace.

Skończyłam kilka rzeczy ,które jednak na razie nie pokażę...

Oprócz nich ukończyłam misiaczka ,któremu dałam wdzięczne imię Tamira. Większość szydełkowana z wełny pierzastej czy jak sie ona może po polsku nazywać ;) (Effekt Wolle) ale z elementami filcowanymi -oczywiście na sucho z wełny merino (merino wolle ) Ma cos ok  14 cm i jest ruchoma co znaczy ze można kręcić głową i kończynami oraz zginać ręce i nogi :)
 
  
  
  
  
 
A w co ubrana??? Ubranko od Ani ,której cudne prace wszelkiego rodzaju znajdziecie tutaj ,oraz przesłodki malenki brazowy misio ,którego dostałam od bardzo utalentowanej kobietki i mam nadzieje ze nie ostatni mis od niej :) A blog z jej pięknymi pracami znajdziecie tutaj